Dzień czwarty diety za mną! Czuję, że teraz to już pójdzie z górki 🙂
Brakuje mi śniadań na ciepło, u nas rytuał to kasza jaglana z owocami albo owsianka. Ślinka mi cieknie, jak każdego ranka robię dzieciakom śniadanie… Ratuje mnie kalafiornica, nie przypomina smakiem ani jajecznicy ani tofucznicy, ale daje rade!
Jeśli chodzi o jakieś bóle, to pół dnia dokuczał mi ból pleców. Bardzo mnie to zastanowiło, bo odezwał się stary ból z podstawówki! Pamiętam jak kuł mnie pod prawą łopatką, a potem zniknął na lata, żeby pojawić się dziś! Co za dziwne uczucie! Do tego jestem dość słaba i mam większy apetyt niż dnia poprzedniego.
Moje menu czwartego dnia postu:
Na czczo 2 szklanki wody z sokiem z cytryny i odrobiną soli kłodawskiej.
Śniadanie
- kalafiornica
- zakwas buraczany podgrzany do 40 st C z rozgniecionym ząbkiem czosnku i świeżym majerankiem
II śniadanie
- sałatka z utartej marchewki, pomidorów koktajlowych i grejpfruta, posypana cynamonem ( od dziś moja ulubiona!)
- sok wyciśnięty z 4 średnich marchewek, 1 pietruszki, 1/4 selera i 1/2 jabłka
Obiad
- Leczo z gotowanym brokułem (ostatnie odgrzewki)
Kolacja
- „kanapki” z kalarepy z pomidorem i ogórkiem kiszonym + natka i liść sałaty
Do picia w ciągu dnia woda z cytryną plus szczypta soli kłodawskiej, herbatki ziołowe: z pokrzywy i melisy.
Najnowsze komentarze