Mamy już jesień, zrobiło się naprawdę zimno i wietrznie, ciągle widzę kogoś z katarem czy z kaszlem. Sezon na jesienne infekcje uważam za rozpoczęty!

Pytanie, jak sobie z tymi infekcjami radzić i co podawać dzieciom?

Odpowiedź jest prosta. Witaminę C. Niektórzy wręcz w głos ją wyśmiewają, ale nie można jednak wyśmiewać czegoś, co było badane, czym leczono pacjentów z fenomenalnymi skutkami i co naprawdę działa! Mam wrażenie, że Ci co wyśmiewają witaminę C, tak naprawdę nigdy jej nie zażywali, nie mówiąc o zaznajomieniu się z tematem. To tyle tytułem wstępu. Nie będę się tu rozpisywać na temat samej witaminy C, bo to nie miejsce ani czas, ale chciałabym pokazać Wam, jak ją podawać dzieciom, bo sama mam dwoje i dostają witaminę C praktycznie od urodzenia. Technika podawania zmieniała się wraz z wiekiem dziecka, dlatego mam nadzieję, że te porady przydadzą się Wam na ten okres jesienno-zimowy, który jest wylęgarnią wszystkich wirusów i bakterii.

Po pierwsze wiadomo, że to co z pożywienia, jest najlepiej wchłaniane. Tutaj trzeba nadmienić, że organizm człowieka nie produkuje witaminy C. Musimy ją dostarczać z zewnątrz. Systematycznie. Problem pojawia się wtedy, kiedy dziecko nie chce jeść owoców czy warzyw, albo je ich śladowe ilości. Spotkałam się z tezą, że przecież cytryna zawiera witaminę C. I tu pojawia się pierwszy problem. Nawet jeśli tej witaminy byłoby tam dużo, to jak podać ją dziecku? A po drugie – obalamy mit- w cytrynie jest od 50-80 miligramów witaminy C, przy czym ta cytryna powinna normalnie dojrzeć. Człowiek potrzebuje minimum 1 grama na dobę. Czyli musielibyśmy zjeść ponad kilogram cytryn dziennie! To jest raczej mało możliwe. Nie będę się tu zagłębiać, ile witaminy C ma natka pietruszki itd. Dziennie takich pokarmów trzeba by zjeść naprawdę sporo. Dołóżmy do tego infekcje, stres, urazy, czy zwykłe ukąszenie komara. Poziom witaminy C spada wtedy niemal do zera.

Zasada przyjmowania witaminy C jest taka, że czym częściej a mniej, tym lepiej. Czyli przyjmujemy przez cały dzień niewielkie ilości. Wtedy działa najskuteczniej.

Jak podawać witaminę C dzieciom?

Będę tu pisać o witaminie C syntetycznej, czyli o kwasie l-askorbinowym.  Ja kupuję 1 kg czystego kwasu L-askorbinowego  na Allegro i to jest u nas suplement nr 1, obok witaminy D3, w kuchennej szafce. Jest zawsze, jak się kończy, kupuję następny kilogram, ale uważam, że jest to takie MUST HAVE każdej rodziny. Poniżej przykłady, jak podawać witaminę C dzieciom.

1. Po pierwsze rozpuszczamy ją w soku. W naturze razem z witaminą C występuje też obecność bioflawonoidów, co poprawia wchłanialność witaminy C. Najlepsza zatem forma przyjmowania witaminy C to rozpuszczenie jej w jakimś płynie będącym źródłem bioflawonoidów jak sok z pomarańczy czy jabłek. Jeśli dzieci wypiją sok owocowo-warzywny to jeszcze lepiej. U nas na tym etapie jest to zazwyczaj sok z jabłek, bo ten z pomarańczy czasami jest zbyt kwaśny. Jeśli mam czas, wyciskam sok sama, jeśli nie, posiłkuję się sokami jabłkowymi zimnotłoczonymi. Świetnie się sprawdzają. Czyli szklanka soku i rozpuszczamy w nim witaminę C. Nie powiem Wam ile, bo to sami musicie zobaczyć na swoich dzieciach. Na początek może 1/4 łyżeczki, potem można zwiększyć do 1/2 i zobaczyć, czy dziecko wypije nie grymasząc. Oczywiście nie musi wypić całej szklanki soku na raz, wystarczy, że będzie często taki sok popijał w ciągu dnia. Kończy się nam mikstura, robimy nową i znów dajemy dziecku do picia.

Dr Andrew Saul podawał swoim dzieciom witaminę C w trochę inny sposób. Rozpuszczał łyżeczkę w małej ilości soku i dawał szybko do wypicia, a potem dzieci dostawały w nagrodę coś słodkiego na szybko do buzi. Wiadomo, że cukier zdrowy nie jest, ale można w dzisiejszych czasach kupić coś słodkiego niesłodzonego cukrem. Dla niego najważniejsza była skuteczność. „You can either use enough, or have a sick kid”  czyli albo możesz podawać wystarczająco dużo, albo mieć chore dziecko. Wybór jest Twój.

2. Rozpuszczamy ją w herbacie: owocowej, ziołowej itd. Herbaty również zawierają bioflawonoidy, więc witamina C się lepiej wchłonie. To dla dzieci, które nie przepadają za sokami, a wolą herbaty. Można wtedy, a nawet trzeba, herbatę przestudzić i dosłodzić np. miodem.

3. Możemy zneutralizować kwas zasadą. Czyli do kwasu dodajemy zasadę, w tym przypadku wodorowęglan sodu, czyli zwykła kuchenna soda oczyszczona. Zasada jest taka, że na każdą łyżeczkę kwasu dajemy maksymalnie pół łyżeczki sody. Mieszamy w szklance i pijemy. Tutaj uwaga, reakcja niech Was nie zdziwi, będzie buzować 🙂  Nie jest to wtedy tak kwaśne w smaku, raczej lekko kwaskowo-słone. Niektóre dzieci mogą to wypić, niektórym nie będzie to smakować. Można wtedy do takiego roztworu dodać soku i próbować dać dziecku. W takiej reakcji kwasu askorbinowego z wodorowęglanem sodu powstanie sól sodowa kwasu askorbinowego, określana jako askorbinian sodu – jest to bardzo dobrze przyswajalna forma witamina C oraz łagodna dla żołądka.

4. Na sucho. Tak to nazywam, bo nie mieszam wtedy z żadnym sokiem czy napojem. Ale jakoś trzeba zneutralizować ten kwaśny smak, prawda? To są moje sposoby, które wypróbowywałam na moich dzieciach, kiedy były jeszcze dość małe i nie piły soków.

Miód. Dawałam łyżkę płynnego miodu i dosypywałam łyżeczkę kwasu. Mieszałam i podawałam po 1/4 łyżeczki do buzi. Dawkę oczywiście zmieniałam zależnie od wieku i przyzwyczajenia dziecka do kwaśnego smaku.

Banan. Można banana zmiksować lub widelcem ugnieść go na papkę i wsypać tak trochę witaminy C. I znów po łyżeczce do buzi co jakiś czas.

Jabłko. Zetrzeć jabłko na tarce, dodać witaminy C i wtedy podawać dziecku. Można dosłodzić jeszcze syropem klonowym, jeśli jabłko będzie za kwaśne.

5. Oczywiście jest sposób piąty, czyli można kupić kapsułki z dobrym składem i posiłkować się nimi w czasie infekcji. To już dla większych dzieci, które są w stanie połknąć kapsułkę. Można kupić suplementy z naprawdę dobrym składem, które zawierają kwas l-askorbinowy, naturalną witaminę C z aceroli czy dzikiej róży i bioflawonoidy. Unikajmy tych z dwutlenkiem tytanu czy stearynianem magnezu. Jeśli chcemy sięgnąć po kapsułki, wybierajmy te z dobrym składem.

I kilka uwag na koniec.

Dr Fred D. Klenner, wybitny znawca witaminy C, powiedział kiedyś –  nasze leukocyty (komórki odpornościowe) bez witaminy C są jak żołnierze bez karabinu. Są leniwe i nie mają sił walczyć.

Dr Klenner zalecał, aby dorośli brali prewencyjnie co najmniej 10 gramów kwasu askorbinowego codziennie, a dzieci poniżej 10 roku życia co najmniej 1 gram na każdy rok życia, aby zachować zdrowie, czyli nie zapadać na choroby wirusowe i zakażenia bakteryjne.

Opracował  również terapię podawania witaminy C podczas infekcji, o prostym wzorze – 350 mg witaminy na kg masy ciała dziennie. Niemowlę o wadze 3-4 kg powinno otrzymać 1200 mg witaminy C na dzień w 9 porcjach po 130-135 mg. Dziecko o wadze 6,5 kg otrzyma 2300 mg także w 9 porcjach po 250 mg. Dawki wydają się dość wysokie, jednak wg doktora są dozami umiarkowanymi. Gdy organizm się nasyci, sam da nam o tym znać. Luźny stolec jest oznaką nasycenia organizmu tą witaminą.

Do mieszania, wsypywania kwasu l-askorbinowego używamy łyżeczek plastikowych bądź drewnianych, nie metalowych. Kwas reaguje z metalem.

Witamina C przenika do mleka matki. Jak moje dziecko było przeziębione i karmiłam je piersią, to sama piłam witaminę C, żeby pomóc mu zwalczyć infekcję.

 

Zródła: Wylecz się sam, A. W. Saul 

http://www.doctoryourself.com/megakid.html

http://www.doctoryourself.com/vitaminc2.html