Dziś pora na refleksję i podsumowanie ostatnich 14 dni postu.

Ja zapewne wiecie postanowiłam zrobić ten post, żeby oczyścić organizm, bo dawał mi przez ostatnie miesiące sygnały, że tego potrzebuje. Byłam ciągle zmęczona, nawet rano po przespanej nocy, czułam, że chętnie znów poszłabym spać. Moja cera wołała o pomstę do nieba, a ciągłe bóle głowy w tym migrenowe, nie dawały mi normalnie funkcjonować. Czułam, że przez te wszystkie symptomy organizm chce mi coś powiedzieć.

Bałam się oczywiście uczucia głodu, bo od zawsze mam tak, że jak jestem głodna, to mam wręcz napady wściekłości i od razu zaczyna boleć mnie głowa. Tego bałam się najbardziej, że migrena rozłoży mnie na 2- 3 dni, a przecież trzeba zajmować się dzieciakami.  Jednak moje złe samopoczucie i chęć polepszenia sobie zdrowia była silniejsza. Dr Dąbrowska zaleca 14 dni na oczyszczenie organizmu dla osób z małą tkanką tłuszczową. Jestem dość małych rozmiarów, więc wydawało mi się to dość rozsądne na początek. Tak, na początek, bo na pewno na jednym poście nie poprzestanę!!

Gorsze strony postu leczniczego:

Jeśli chodzi o złe samopoczucie na poście, to tak naprawdę najgorszy był drugi dzień – w sumie jego druga połowa. Od trzeciego dnia było już z górki. Nudziła mnie monotonia warzyw, bo oczywiście to, co zakazane smakuje najlepiej, więc zjadłabym akurat to, czego nie mogę. Osobiście nie przepadam za jajkami, a miałam na nie wielką ochotę przez cały post. I na tłuszcz. Marzyły mi się takie sałatki jak jadłam, tylko polane tłuszczem dobrej jakości. Ratował mnie kalafior, pomidory i ogórki, bez nich nie wytrwałabym tych 14 dni. Wszystko wydawało się naprawdę mdłe, więc ogórek kiszony czy kapusta kiszona dodawała smak potrawom. I dużo ziół plus chilli. Jeśli chodzi o soki warzywne, to bardzo je polubiłam. Odkryłam, że jak obiorę buraka, to wtedy nie jest taki „ziemisty” w smaku. To mi bardzo przeszkadzało w piciu soków z burakiem, ale od kiedy zaczęłam go obierać to smak był zdecydowanie lepszy.

Kolejną ciężką rzeczą na poście  było gotowanie dla dzieci i męża. Nie próbując potraw, robiłam je na oko. Kiedy mogłam wołałam syna, żeby spróbował. Zdarzyło mi się dać im rano owsiankę, która była zbyt gorzka, albo za słodka – tak przynajmniej mówił Adaś.  Przez to, że musiałam robić osobne śniadania, obiady i kolacje dla nich i dla siebie, miałam wrażenie, że nie wychodzę z kuchni. Przygotowywanie tych postnych dań jednak jest dość czasochłonne, kiedy musisz jeszcze zrobić obiad dla rodziny. Ten aspekt chyba męczył mnie najbardziej. Wyciskanie soku, to jednak umycie warzyw, czasem ich obranie, wyciśnięcie i umycie maszyny, co zajmuje jednak chwilę czasu. Do tego tarcie czy krojenie warzyw na surówkę, gotowanie kalafiora ( czyli trzeba wyjąć parowar) itd. W międzyczasie obiad dla dzieciaków, a to chcą jakąś przekąskę, czyli krojenie owoców dla nich itd. I tak w kółko. Zdecydowanie łatwiej będą miały osoby, które dzieci czy rodziny nie mają.

Kolejna rzecz to sprzęt. Trzeba mieć dobry blender, wyciskarkę wolnoobrotową, parowar lub sitko do gotowania na parze. Jeśli nie mamy tego sprzętu będzie nam ciężko. Ja akurat używam te sprzęty na co dzień, ale jeśli ktoś ich nie ma, to powinien przemyśleć ich zakup. Przydadzą się również na późniejsze dni, kiedy post już zakończymy.

Nauczyłam się również, że post to nie więzienie i siedzenie w domu. Można iść na grilla, zjeść obiad u rodziny, czy pojechać na działkę czy piknik. Trzeba się po prostu wcześniej przygotować.

Oto moje rezultaty po 14 dniach na poście:

  • Pierwsza i najważniejsza rzecz to brak bólu głowy. Migreny nie miałam od 2 tygodni, a często miałam ją nawet 2 razy w tygodniu. Czułam nieraz ten stan przedmigrenowy w upalne dni ( głównie na zmianę pogody), ale nie przerodziło się to w migrenę. Zostało gdzieś w środku. Dla mnie to jest niesamowite uczucie funkcjonować bez bólu głowy.
  • Jasność umysłu. Wcześniej miałam jakby tępy umysł. Wszystko dochodziło do mnie wolniej, miałam jakby myślenie za mgłą. Teraz to wszystko minęło.
  • Lepszy sen. Budzę się teraz około 6:30 wyspana. Czuję, że to już czas wstawać i chcę wstać z łóżka! Nie poleguję, nie zamykam oczu na 10 minut, nie przysypiam. Nie muszę mieć drzemki w dzień, co wcześniej zdarzało mi się.
  • Energia. Były takie dni, że miałam takiego powera, że zrobiłam 10 rzeczy w ciągu jednego dnia, co normalnie zapewne zrobiłabym w 3/4 dni. Chodziłam na spacer czy na plac zabaw z dziećmi codziennie po przedszkolu, w weekendy na pikniki, działkę itd. SAMA. Bez męża, bo akurat pracował. I nie byłam zmęczona i wykończona, jak zazwyczaj miało to miejsce.
  • Lepsza cera. Mam skłonność do wyprysków, a teraz od prawie 2 tygodni nie mam ich wcale! Cera stała się świeża, promienna, wyspana.
  • Ból związany z okresem i mocne krwawienia minęły. Nie wiem na jak długo, ale podczas postu nic z tych rzeczy mi nie dokuczało.
  • Brak problemów z wypróżnianiem. Nie miałam ich wcześniej, ale teraz czuję się lekka, uczucie, że jestem taka ociężała, minęło. Czuję, że jelita pracują lepiej i sprawniej.
  • Cellulit widocznie się zmniejszył, miejscami nawet zniknął! To też bardzo mnie cieszy.
  • I ostatnia rzecz, waga. Zaczynałam z wagą wyjściową 54 kg, obecnie moja waga to 50 kg. Domyślam się, że kiedy dołożę tłuszcz, białko i węglowodany waga zapewne pójdzie w górę, ale mam nadzieję, że nie wróci całe  4 kg  🙂

Jeśli masz jakieś pytania odnośnie postu leczniczego dr Ewy Dąbrowskiej albo odnośnie moich dań na poście, pisz śmiało 🙂 Pomogę, jeśli będę potrafiła 🙂

Jak ja dałam radę, TY dasz na pewno! Trzymam za Ciebie kciuki 🙂